czwartek, 4 czerwca 2015

Nowe opowiadanie! + Rozdział 3 - Part of you...

ZAPRASZAM WAS WSZYSTKICH NA MOJE NOWE, NIETYPOWE OPOWIADANIE!
http://priest-jbff.blogspot.com/



        Ocierając z policzka ostatnią, kującą łzę, Cindy przekręciła klucz w drzwiach skromnie urządzonego, dwupokojowego mieszkania. Wynajmowała je razem z narzeczonym za skromną pensję kelnerki i dorywcze dochody studenta. Nie potrzebowała więcej. Miała ciszę, spokój, dach nad głową, a u boku kochającego mężczyznę, z którym pragnęła przeżyć każdy dzień. Był dla niej dobry, szanował ją i przede wszystkim kochał. A ona odwzajemniała każde z uczuć. Naprawdę odwzajemniała, a nie jedynie łudziła się i robiła chłopakowi nadzieje przez kilkanaście długich miesięcy.
        -Wróciłam! - krzyknęła, kładąc na podłodze w przedpokoju torebkę i zsuwając ze stóp buty. 
Była zmęczona i marzyła jedynie o ciepłym łóżku i ramieniu narzeczonego, wtulającym ją w jego ciepłe ciało. Zanim jednak mogłaby rzucić się na świeżą pościel, uśmiechnęła się szeroko, od ucha do ucha. Widok Ryana, stojącego przed blatem w kuchni, w cienkim fartuszku obwiązanym wokół pasa i przy szyi, zawsze poprawiał jej nastrój. Nawet kiedy do oczu cisnęły się łzy, a usta samoistnie wykrzywiał grymas, jego szeroki uśmiech potrafił zdziałać cuda.
        -Tosty, naleśniki, czy jajecznica na maśle? - uniósł jedną brew, trzymając w prawej dłoni bochenek świeżego chleba, a w lewej kilogramowe opakowanie z mąką. - Mogę zaproponować jeszcze pyszne kanapki z serem i pomidorem.
        -W zupełności wystarczy mi ciepły buziak na powitanie. Jestem wykończona, Ryan. Miałam ciężki dzień - Cindy westchnęła głęboko, musnęła wargami policzek szatyna i opadła na kanapę.
Nadal nie zapomniała. Nie zapomniała o nieoczekiwanym spotkaniu Justina, w jednej z wąskich, londyńskich alejek. Nie potrafiła zapomnieć o człowieku, który wyrządził jej tyle krzywd, a teraz, po powrocie, jednym spojrzeniem uginał jej wiotkie kolana i doprowadzał do palpitacji serca. Pojawił się akurat teraz, gdy życie Cindy wkroczyło na właściwe tory i pędem zmierzało w stronę szczęśliwego, nowego rozdziału. Akurat teraz, gdy udało jej się zapomnieć i obiecać przed samą sobą, że nie wróci do minionego okresu w życiu.
        -Faktycznie wyglądasz na zmęczoną. Coś się stało, kochanie? 
Ryan pełnił rolę dobrego anioła, który zawsze przy niej był. Zawsze, bez wyjątku. Również teraz zobaczył, że sercem i myślami jego dziewczyny, przyszłej żony, szarpie niepokój, może nawet strach. Usiadł obok niej i złapał jej małą dłoń, gładził ją opuszkami palców i momentami muskał wierzch wargami. Cindy otwierała się tylko przed nim, tylko jemu ufała, ponieważ tylko on znał każdy szczegół jej życia. Każdym podzieliła się z Ryanem. Każdym obarczyła jego dobre, pełne miłości serce.
        -On wrócił. Widziałam go dzisiaj, rozumiesz? Rozmawiałam z nim - wypuściła jeden, krótki oddech i kilka szybko wypowiedzianych słów. 
Przebiegła palcami po włosach, starając się uspokoić, jednak cuda potrafił zdziałać jedynie Ryan. Wystarczyło, że przy niej był. Po wielu miesiącach w samotności potrzebowała wyłącznie obecności drugiej osoby.
        -Cindy, o kim ty mówisz? Kto wrócił? Z kim rozmawiałaś? - dopytywał z przejęciem, coraz ostrożniej, lecz również coraz czulej pieszcząc skórę jej dłoni. - Skarbie, co się dzieje? Jesteś przerażona, widzę to. Nie próbuj zaprzeczać. Wiesz, że znam cię lepiej, niż ktokolwiek.

ON zna ją najlepiej.

        -Justin jest w Londynie. Nie wiem, co tutaj robi, skąd się wziął i dlaczego przyszedł na kawę akurat do kawiarni, w której pracuję. W Londynie jest przynajmniej tysiąc podobnych kawiarni, a on musiał trafić akurat na tę. Uciekłam tylnym wyjściem. Bałam się, że będzie chciał ze mną rozmawiać, że znów będzie agresywny. Poszedł za mną, zatrzymał w jednej z bocznych uliczek.
        -Zrobił ci coś? - Ryan przerwał narzeczonej w pół zdania. Sama myśl, że były facet Cindy mógłby dotknąć ją koniuszkiem najmniejszego palca, podnosiła mu ciśnienie i jednocześnie chwytała za serce.
        -Nie, spokojnie. Chciał ze mną jedynie porozmawiać, nic więcej. Nie był natarczywy. Nie był agresywny. Był... nad wyraz spokojny. Niebezpiecznie spokojny.

Kolejny raz był pieprzonym ideałem, bo go kochasz, idiotko.

        -Chodź tu do mnie, kruszynko. Wiesz, że dopóki jesteś ze mną, nikt cię nie skrzywdzi. Nie pozwolę na to.
Ryan wyciągnął przed siebie ramiona i zamknął Cindy w silnym uścisku. Ucałował czubek jej głowy i zacisnął powieki. W dniu, w którym Cindy we łzach opowiedziała mu o każdym złym wspomnieniu, gdy otworzyła się przed nim, jak książka przed spragnionym wiedzy, przyrzekł sobie, że nigdy nie dopuści do jej krzywdy. Zamierzał bronić jej całym ciałem, do utraty tchu, do utraty życia. To ją kochał i przy niej chciał spędzać najpiękniejsze w życiu chwile. Wyleczył ją z lęków i niepokojów. Oswoił ze swoim dotykiem i nauczył czerpać z pieszczotliwych gestów jedynie przyjemność. To jemu w głównej mierze zawdzięczała powrót do życia.
        -Kocham cię, Ryan. Nie wiem, co bym zrobiła, gdyby Ciebie nie było obok. Wiem, że nie pozwolisz mnie skrzywdzić, dlatego nie boję się go, nie boję się stawić czoła przeszłości, ponieważ wiem, że więcej do mnie nie wróci.
Kłamała. Bała się niezmiernie. Tym razem nie agresji i brutalności ze strony Justina. Obawiała się o własne serce, któremu wystarczyły dwa czułe słowa mężczyzny, aby na nowo lgnąć do niego, jak przed laty.
        -Mam propozycję nie do odrzucenia, kochanie. Ty przegryź coś, żebyś nie padła z głodu, a ja w tym czasie przygotuję ci gorącą kąpiel z kieliszkiem wytrawnego wina. Co ty na to?
        -Zawsze wiesz, czego najbardziej mi trzeba, Ry - szepnęła w jego klatkę piersiową i musnęła ją, zanim pozwoliła chłopakowi wstać i opuścić ją, choćby na dwie minuty. 
Przyzwyczaiła się do jego obecności i niekiedy, gdy Ryan wychodził z kolegami na piwo, czuła się pośród czterech ścian mieszkania bardzo samotnie. Siadała wtedy przed ekranem telewizora, włączała powtórkę jednego z dennych seriali i pochłaniała okrągły litr lodów czekoladowych, jak typowe nastolatki w amerykańskich komediach.
        Wgryzła się w dojrzałe jabłko i, oparłszy głowę na zamszowej poduszce na kanapie, wsłuchiwała się w odgłos wody, uderzającej o powierzchnię wanny. Marzyła o tym, aby zanurzyć się w pianie i poczuć na spiętym karku duże dłonie Ryana, masujące je delikatnie, tak, jak najbardziej lubiła.
        -Mogę prosić księżniczkę do łazienki? - Ryan szarmancko pochylił się nad Cindy i uniósł jej lekkie ciało.
Dziewczyna objęła ramionami jego szyję i zaczęła spokojnie machać nogami, jak mała dziewczynka, którą tatuś wieczorem niósł do łóżeczka. Nie omieszkała sobie również ucałować policzek dwudziestodwuletniego chłopaka, którego powieki po każdym czułym muśnięciu zamykały się na moment, aby ponownie drgnąć ku górze, ukazując coraz to szczęśliwszy błysk w oku.
        Ryan posadził swój skarb na skraju wanny i zaczął zsuwać z niej spodnie, składając przy tym pocałunek zarówno na prawym, jak i na lewym udzie, a później na łydce i kostce u stopy. Cindy bawiła się niesfornymi loczkami na jego głowie i zachichotała, gdy wraz z pocałunkami przeniósł łaskoczące usta na skórę jej brzucha i żeber. Widziała w jego spojrzeniu miłość, jaką przed laty dostrzegała w oczach Justina.
Na samo wspomnienie umięśnionego szatyna pokręciła szybko i energicznie głową. Nie mogła pozwolić, aby nagłym pojawieniem się w jej życiu wywrócił jego porządek do góry nogami. Musiała zapomnieć. Wmawiała sobie, że chce o nim zapomnieć.

Błąd. Nie chciała zapominać, a wspominać najpiękniejsze chwile.

        -Uczynisz mi ten zaszczyt i weźmiesz ze mną gorącą kąpiel? - spytała zalotnie, przejeżdżając paznokciem po mięśniach na nagim brzuchu Ryana.
        Stała już w wannie, nago, czekając, aż narzeczony dołączy do niej i pozwoli przytulić się do umięśnionego torsu. Cindy z chęcią wspierała na nim policzek. Czuła się bezpieczna, kochana, doceniona, szanowana. Czuła się, jak prawdziwa kobieta.
Ryan niezwykle czule obchodził się  drobną Cindy. Kochał się z nią tylko wtedy, gdy widział w jej oczach pożądanie i nigdy nie nalegał na seks. Wiedząc, przez jakie piekło przeszła, pragnął oszczędzić jej wszelkich zawodów i kolejnego cierpienia. Teraz jednak, gdy położywszy się w wannie, przyciągnął do siebie szatynkę, a ona z troską zaczęła muskać jego nagą pierś, wyczuł, że może dotknąć ją w sposób, w jaki dotykał ją jedynie w przypływach podniecenia.


***


        Korzystając z momentu, w którym Ryan wyszedł do samochodu po notatki z wykładów, Cindy przekroczyła próg balkonu, odpalając papierosa zapalniczką. Gorąca kąpiel i delikatny seks z narzeczonym pozwolił osiemnastolatce odprężyć się i zrelaksować nie tylko spięte ciało, ale również umysł. Na moment udało jej się zapomnieć o Justinie, o jego słowach, o samej zbliżonej do niej postaci. Nie czuła lęku, lecz głęboki niepokój. Bała się, że pewnego dnia, po kolejnym ciepłym spojrzeniu, ulegnie mu i złamie serce Ryanowi. 
Zawsze zastanawiała się, jakie uczucie towarzyszy osobie, zakochanej w dwóch mężczyznach jednocześnie. Teraz poznała je sama. Była rozbita i każdą myśl o jednym mimowolnie sprowadzała w stronę drugiego. Była zamknięta w złotej klatce, w której szczeble stanowiła miłość. Była więźniem miłości, zarówno do Justina, jak i do Ryana. Tylko jedno z uczuć było prawidłowe, jednak serce skutecznie zagłuszało rozum. Pragnęło ich obojgu, aby poczuło się spełnione.
        Cindy oparła się o barierkę balkonu, wsuwając papierosa w usta, zaciągając się głęboko dymem i po chwili odsuwając go od ust. Ryan nie lubił, gdy paliła, dlatego zawsze wybierała moment bez chłopaka u jej boku. Sądziła, że papierosy pomagają jej się rozluźnić, a w rzeczywistości jeszcze silniej spinały wszystkie mięśnie. 
Oparta o szczeble balkonu spoglądała w dół, na chodnik, pokryty czernią nocy. Jednakże, pomimo ciemności zdołała dostrzec dobrze zbudowaną sylwetkę, spoczywającą na pobliskiej ławce. Rozpoznała go od razu. Nie musiała spoglądać na twarz, nie musiała badać jej rysów. Wiedziała, że to Justin siedzi na ławce przed blokiem, z łokciami wspartymi na szeroko rozstawionych kolanach. Zaciągał się papierosem w odstępach identycznych, co Cindy. 
        Wpatrywał się w nią bez wytchnienia. Światło z wnętrza domu rzucało jasną poświatę na jej delikatną twarz i mokre kosmyki włosów, a także nagie ramiona i lekko odznaczające się spod skóry obojczyki. Nie mrugał, niemal się nie poruszał, nie licząc zaciągnięć papierosem. Musiał na nią patrzeć. Czuł wewnętrzną zachciankę, aby po dwóch, niespełna trzech latach, znów nauczyć się na pamięć rysów jej twarzy, odcienia tęczówek i koloru pełnych, ułożonych w serce ust.
        Siedział na ławce od ponad dwóch godzin, wypalając papierosa za papierosem i rzucając niedopałki na chodnik. Miał nadzieję, że jeszcze ujrzy ją dzisiejszego wieczora. Gdy tylko jej anielska sylwetka wyłoniła się zza drzwi balkonowych, serce mężczyzny zabiło mocniej, a ślina utknęła w dole gardła. Jego jedynym marzeniem było, aby również spojrzała w jego kierunku, rozpoznała go i posłała jeden jedyny, ciepły uśmiech, ukazujący szereg prostych, białych zębów.
        Nie wytrzymał dzielącej ich odległości. Upuścił na trawnik ostatni niedopałek papierosa i ruszył pod balkon, umieszczony na pierwszym piętrze. Z każdym krokiem widział dziewczynę coraz dokładniej, lecz nadal nie był w pełni usatysfakcjonowany. Chciał stanąć pół kroku przed nią, jak parę godzin temu, w jednej z londyńskich uliczek. To właśnie wtedy jego uczucia zrodziły się na nowo.
        -Zejdź do mnie Cindy, albo to ja wejdę na górę - powiedział spokojnie, przebiegając palcami po włosach.
        -Nie wygłupiaj się i idź stąd, Justin, proszę - wyszeptała, jakby bała się, że ktoś prócz szatyna mógłby usłyszeć jej zdesperowany głos.
        Justin domyślił się, że w mieszkaniu, oprócz Cindy, może przebywać jej narzeczony. Prawdę powiedziawszy, nie miało to dla niego większego znaczenia. Chciał jedynie spojrzeć na Cindy z bliska i musnąć jej gładką skórę, przyciągającą wzrok i wierzch szorstkiej dłoni.
        Wbrew prośbom osiemnastolatki zaczął wdrapywać się po balkonie na parterze, a później bez większego problemu podciągnął się na szczeblach balkonu Cindy. Jego mocno rozbudowane mięśnie pozwoliły mu już po chwili stanąć pół kroku przed szatynką. Gdy zaczęła się cofać, szedł w przód. Gdy ze strachem przełknęła zalegającą w gardle ślinę, posłał jej ciepły uśmiech. Robił wszystko, aby na nowo ją do siebie przekonać.
        -Nie bój się, Cindy - mruknął, kiedy plecy dziewczyny uderzyły o jedną ze ścian w salonie, a on stanął przed nią i oparł się o nią na łokciach po obu stronach głowy.
        -Justin, zwariowałeś? Co ty tutaj, do cholery jasnej, robisz? - syknęła, nerwowo spoglądając na drzwi wejściowe, w których w każdej chwili mógł pojawić się Ryan. Nie wiedziałaby, jakimi słowami się tłumaczyć.
        -On tu jest? - uniósł obie brwi, muskając czoło dziewczyny. - Twój nowy facet tu jest?
        -Wyszedł na moment, ale w każdej chwili może wrócić. Poza tym, nie nowy facet, tylko narzeczony. Za trzy tygodnie bierzemy ślub.
Justinowi niewidzialna dłoń zacisnęła się na sercu. Sama myśl o innym mężczyźnie przy boku Cindy jeszcze trzy lata temu wpędzała go w cholerną złość. Teraz natomiast prowokowała smutek. Nie była jego. Należała do innego, który każdego ranka mógł witać ją czułym pocałunkiem, a wieczorami tulić jej ciało, dopóki nie zasnęła.
        -Nie odpowiedziałeś na pytanie, Justin. Co ty tutaj robisz? Masz się stąd jak najszybciej wynosić. Nie przypominam sobie, żebym cię zapraszała, pomijając fakt, że aby mnie tutaj znaleźć, musiałeś mnie śledzić do samego domu. To jest stalking, wiesz?
        -Spokojnie, kochanie. Chciałem cię tylko zobaczyć, poczuć twój zapach i ciepło twojego ciała, usłyszeć twój głos. Nie chcę niczego więcej.
Pod Cindy kolejny raz ugięły się nogi. Wystarczyło jedno, wypełnione pięknem zdanie, aby jej miłość odradzała się wewnątrz rozbitego serca. Przez moment pragnęła zawiesić ramiona na jego szyi i wtulić w jej zagłębienie twarz, a później czubkiem nosa utworzyć wąską ścieżkę, którą obdarzyłaby pocałunkami. Musiała potrząsnąć głową i zacisnąć powieki, by nie widzieć pary przejmujących tęczówek. Inaczej skłonna byłaby ulec.
        -Proszę cię, Justin, idź już stąd. Błagam - wyszeptała, a w jej głosie słyszalne było drżenie. Czuła się okropnie, wiedząc, że kocha ich dwóch. Zarówno Ryana, który wyciągnął do niej otwartą, pomocną dłoń, lecz także Justina, przez którego cierpiała najwięcej.
        Mężczyzna ostatni raz złożył pocałunek na czubku jej głowy, wśród mokrych włosów. Nie wyszedł jednak z mieszkania, tylko skierował się do drugiego z pomieszczeń, sypialni. Zapalił światło i przez kilka chwil wpatrywał się w duże, małżeńskie łóżko, z nieodgadnionym wyrazem na poważnej, skupionej twarzy.
        -Sama myśl o tym, że sypiasz z nim w tym łóżku, cholernie boli - wymamrotał pod nosem, po czym podszedł do materaca i ujął w dłonie mniejszą z poduszek.
Przyłożył materiał do twarzy i głęboko zaciągnął się zapachem. Nie mylił się. Poduszka należała do Cindy, a na jej powierzchni unosiła się słodka, delikatna woń, bijąca od jej ciała. Justin pragnął mieć przy sobie choćby najmniejszą cząstkę, która w każdym momencie przypominałaby mu o dawnej, choć jednocześnie obecnej miłości. Jego bliscy nie mylili się, mówiąc, że ma na jej punkcie prawdziwą, silną i nieuleczalną obsesję. Jedyne lekarstwo stanowiła jej obecność.
        -To sobie zachowam - mruknął, wsuwając poduszkę za jedno ze skrzydeł skórzanej kurtki, podkreślającej jego mięśnie. - A teraz dobranoc, słoneczko. Śpij słodko, mój mały aniołku - posłał Cindy najcieplejszy wśród uśmiechów i skoczył przez balkon, na świeżo skoszoną trawę, w tym samym momencie, w którym drzwi mieszkania skrzypnęły, a do środka wrócił Ryan, trzymający w dłoni teczkę z notatkami.
        Cindy nie potrafiła spojrzeć mu w oczy. Nie po tym, co zaszło przed momentem między nią, a Justinem. Nie teraz, kiedy jej miłość do szatyna powraca z każdym przejawem jego obecności.


~*~



18 komentarzy:

  1. Rozdział cudowny! Z jednej strony chciałbym, żeby Cindy wróciła do Justina, ale... czy na pewno powinna? W końcu chłopak przyczynił się do jej cierpienia. Czekam na dalszy rozwój wydarzeń. Pozdrawiam! / Laura.

    OdpowiedzUsuń
  2. Justin miesza jej w glowie. Nie wiem czy zmienił się na prawdę czy tak jak to zazwyczaj bywa udaje ale jeśli ją krzywdzi to jak już pisalam wyrwę mu jaja
    Supi rozdział :)/

    OdpowiedzUsuń
  3. Ja na miejscu Cindy bym nie wytrzymała, chyba bym oszalała xd
    Rozdział cudowny i czekam na kolejny ;)

    OdpowiedzUsuń
  4. Ryan jest taki słodki. Co się stało z Justinem? Widać, że się zmienił. Chyba na lepsze, chociaż nie wiadomo czy to nie jest przykrywka, aby tylko Cindy znowu z nim była. Wydaje mi się, że już niedługo Cindy złamie serce Ryanowi. Nie chcę żeby to zrobiła, ale jeśli z nim zerwie to tak się stanie. Wciąż chcę żeby była z Justinem. Tyle się dzieje. Życzę weny i czekam na następny xx

    OdpowiedzUsuń
  5. Rozdział super tak jak i tamte jestem ciekawa co bd dalej :)

    OdpowiedzUsuń
  6. kiedyś bardzo dawno czytałam wcześniejsze opowiadanie które teraz jest jego kontynuacją , trafiłam tutaj przypadkowo ale od razu poznałam to opowiadanie. świetny rozdział oby tak dalej

    OdpowiedzUsuń
  7. ostatnio mam brak weny na komentarze ; o muszę nad tym popracować, ale do tego czasu jest ekstra :*

    OdpowiedzUsuń
  8. Kurde, nie wiem nawet zbytnio co napisac... rozdzial cudowny <33 z jednej strony chcialabym, zeby Cindy i Justin do siebie wrocili, ale z drugiej tak sobie mysle, czy to wszystko nie zaczeloby sie na nowo? Czy Cindy nie cierpialaby tak samo jak przed laty? Przeciez nie po to uciekla stamtad, zeby teraz wracac do tego wszystkiego ;/
    Ale milo by bylo, gdyby Justin sie zmienil jakos przelamal sie przez to co przeszedl w dziecinstwie i sprobowal, skoro ja kocha tak jak mowi...
    Teraz najbardziej nie moge sie doczekac nowych rozdzialow na tym blogu, bo meega chce wiedziec jak to sie rozwinie dalej <33
    Weny ;*

    OdpowiedzUsuń
  9. Ja nie mogę! Justin czy ty zawsze musisz wszystko spieprzyć. Daj Cindy spokój.Jeśli naprawdę ją kochasz to daj jej odejść i zapomnieć o sobie. Co to w ogóle za pomysł żeby do niej przychodzić. Najpierw robisz jej takie świństwo, a potem wracasz po 3 latach i myślisz, że wszystko będzie dobrze? Nie, nie będzie! Rewelacyjny rozdział!

    OdpowiedzUsuń
  10. Ale się cieszę, że zdecydowalas się napisać 2 część :))))) Bardzo jestem ciekawa co się w ich życiu stanie;) ~ Twoja stała czytelniczka Paulinaa

    OdpowiedzUsuń
  11. Boże najukochańszy. To jest niesamowite. Pojawił się Justin. Będzie zamieszanie, mam chociażby taką nadzieje. Mam nadzieje, że Cindy nie złamie serduszka Ryanowi. Polubiłam go. Chciałabym, aby zakończyło to się szczęśliwie, oczywiście dla Cindy i Ryana. Cindy uciekła, a Justin się pojawia ot tak w jej życiu, Boże, w tamtej części wzbudzał we mnie wszystkie negatywne uczucia, teraz też to robi. Justin powinien się leczyć, najlepiej w jakimś szpitalu psychiatrycznym. Dziewczyna ułożyła sobie już życiem, a on pląta się, niczym pies pasterski pod nogami właściciela. Rozdział, jak zawsze niesamowity. Nie jestem pewna czy poprzedni komentowałam, a jeśli nie to naprawdę przepraszam. Czekam na następny i życzę Ci dużo weny tak, jak i komentarzy, na które zasługujesz. :****

    OdpowiedzUsuń
  12. Nie pamiętam dnia, nie pamiętam daty. Pamiętam że wtedy wszystko sie zmieniło"
    Historia przyjaźni dwóch chłopaków. Miała zaskakujący początek, ale będzie trwać po wieki.
    Żyją szybko. Ich życie toczy sie wokół imprez, samochodów, narkotyków i... kobiet?
    Są Gangsta Boyz, a jeszcze kilka lat temu byli zwykłymi nastolatkami. Www.gangstaboyzfanfiction.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
  13. Rozdział piękny, mam nadzieję, że Justin nie skrzywdzi już Cindy, bo ona do niego lgnie chociaż wie, że to złe. Nie ma sensu mówić "nie możesz tego zrobić, Cindy" bo ona jest już dorosła i ma swój rozum. Szesnastolatce jeszcze można by było prawić morały, ale teraz jest już za późno. Poza tym rozczulił mnie moment z poduszką, to kochane <3
    three-months.blogspot.com
    shy-boy-jb.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
  14. Jezu.. Według mnie Justin jest tu taki trochę creepy XD
    Jego spokojne zachowanie przypomina jakąś chorobę psychiczną O.o
    Strasznie lubię Ryana i nie chcę, aby Cindy go zraniła.
    Ona nadal kocha Justina i pewnie wybierze życie z nim.
    Ale kurna ja shippuje Cyan/Rindy!
    Bieber tak po prostu sobie przyszedł i wszystko psuje :c
    school-loser-and-love-jb.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
  15. Justin dziwnie się zachowuje, Cindy nie powinna dopuszczać go do siebie.

    OdpowiedzUsuń
  16. Szczerze mówiąc wolę Ryana. Juestin zachowuje się jakby był chory psychicznie. Mam nadzieje że Cindy pozostanie przy Rynie

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Bo on jest chory psychocznie, nie potrzebie wrpcil,ona ma byc szczesliwa z ryanem. Czekam nn:)

      Usuń
  17. Nawet nie wiesz jak się cieszę, że jest druga część Bt. Ono zaczyna się już teraz tak niesamowicie, po prostu jest wspaniałe od samego początku. Życzę weny i czekam nn
    http://wait-for-you-1dff.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń