piątek, 12 czerwca 2015

Rozdział 4 - What the hell...

        Cindy uchyliła niemrawo jedną powiekę i dopiero po kilku sekundach dołączyła do niej drugą. Na jej usta wkradł się szeroki uśmiech, gdy tuż nad swoją twarzą ujrzała szczęśliwego Ryana, składającego ciepły pocałunek na jej rozgrzanym pod ciepłą pościelą nosie. Dziewczyna powoli uniosła dłoń i musnęła opuszkami palców jego szczękę. Kochała go tak mocno i na każdym kroku czuła również jego miłość. Nie miała najmniejszych wątpliwości co do szczerości jego uczuć. W ciągu kilku miesięcy związku zdążył zmienić się w jej słońce, jej wodę i powietrze. Był wszystkim, czym przed laty był dla Cindy Justin.
        -Dzień dobry, kochanie - ponownie musnął czubek jej nosa z czułością i radosnym uśmiechem na ustach. Rozpieszczał ją, jak tylko mógł. Zasługiwała na to.
        -Cześć - mlasnęła słodko, unosząc się lekko i na krótki moment przykładając wargi do jego pełnych, malinowych ust. Złożyła na nich krótkiego, powitalnego buziaka, jak każdego ranka, gdy budził ją ciepłym uśmiechem i jednocześnie poprawiał nastrój do samego wieczora.
        -Wiesz, że już za dwadzieścia dni zostaniesz oficjalnie panią Styles? - wymruczał, poddając Cindy marzeniom.
Widziała ich piękny, choć skromny ślub, białą suknię, idealnie leżącą na jej szczupłej sylwetce, a także promienny uśmiech na twarzy narzeczonego. Jeszcze nigdy nie była tak pewna, że pragnie wyjść za niego i już zawsze do niego przynależeć.
Wzmożoną pewnością siebie zagłuszał krzyk serca, które pragnęło Justina.
        -Nie mogę się doczekać, Ryan - przytuliła go do swojej piersi i zaczęła przeczesywać palcami niesforne loczki na jego głowie. 
Był mężczyzną, którego nie bała się nawet przez moment. Nie dawał jej powodów do strachu. Owszem, czasem zdarzały się pomiędzy nimi drobne sprzeczki i nieporozumienia, jednak Ryan, mając na uwadze przeszłość osiemnastolatki, nigdy nie podniósł na nią głosu, a każdą złość tłumił w swoim wnętrzu po jednym spojrzeniu w jej smutne oczy. Pragnął ją uszczęśliwiać, ponieważ nigdy nie zaznała prawdziwego szczęścia. Starał się wynagrodzić jej wszystkie lata cierpienia.
        -Czas wstawać, chociaż tak bardzo mi się nie chce - wyjęczał niezadowolony, z głośnym sapnięciem odkrywając kołdrę.
        -Nie narzekaj. Już niedługo wakacje, a może i mi uda się zahaczyć kilka dni wolnego. Jeśli zacznę ładnie uśmiechać się do szefa...
        -Księżniczko, nie przesadzaj - udał zazdrość, chociaż Cindy doskonale wiedziała, że ufał jej, jak nikomu innemu. Po wielu scenach zazdrości ze strony Justina, obdarzający ją pełnym zaufaniem Ryan był dla osiemnastolatki prawdziwym błogosławieństwem.
        -Więc podnoś tyłek z łóżka, a ja idę zrobić śniadanie - zachichotała i wstała z łóżka, wciągając przez głowę za dużą koszulkę chłopaka. 
        W kuchni przy beżowym blacie zaczęła kroić świeży bochenek chleba na mniejsze kromki, smarować je masłem, przykrywać plastrem żółtego sera i na koniec zdobić doprawionym pomidorem. Jak każdego dnia, zdążyła najeść się przy samym przyrządzaniu śniadania. Zjadła kanapkę, którą zaczęła przygotowywać Ryanowi, a kiedy po jednej porcji żołądek w dalszym ciągu dopominał się kolejnego kęsa, nadgryzła kanapkę chłopaka. 
        Postawiła na stole talerz ze śniadaniem i zawołała Ryana, a sama zaczęła ścielić łóżko i przygładzać dłońmi lekko zgniecioną pościel. Przebiegając wzrokiem po pokoju, na moment zatrzymała go na ramce ze zdjęciem. Siedziała na plaży, uśmiechnięta, w objęciach Ryana. Nie udawała szczęśliwej. Po prostu taka była. I chociaż przy nim czuła się inaczej, niż w tych najpiękniejszych chwilach związku z Justinem, jej serce biło równie szybko, a iskierki w oczach wyróżniały się znacznie bardziej.
        Nagle po dwupokojowym mieszkaniu rozległ się dźwięk dzwonka do drzwi. Cindy spojrzała z lekkim zdziwieniem na zegarek, który nie wskazywał nawet godziny dziesiątej. Nie spodziewali się gości, zwłaszcza o tak wczesnej porze. Tym bardziej serce Cindy drgnęło w niepokoju.
        -Otworzę! - Ryan krzyknął z salonu, przełknął ostatni kęs kanapki i, otrzepując dłonie z okruchów chleba, otworzył drzwi wejściowe.
        Cindy natychmiast ujrzała duże, bursztynowe oczy, potrafiące zmieniać barwę w zależności od nastroju. Kiedy ich właściciel był zły, bądź co gorsza wściekły, natychmiast ciemniały. Gdy jednak był spokojny, lub choćby smutny, przybierały znacznie jaśniejszy odcień. Jak teraz. Dziewczyna miała wrażenie, że w pięknych tęczówkach ukryty jest kawałek bursztynu. Niegdyś uwielbiała z samego rana wpatrywać się w nie i uśmiechać delikatnie. Odwracała wzrok dopiero kiedy ciemniały. Wtedy zwiastowały same kłopoty. 
        Pod osiemnastolatką ugięły się nogi. Aby nie spotkać się z podłogą, wyłożoną panelami, położyła dłoń na ścianie i wsparła się na niej. Nagle poczuła uderzenie gorąca i zupełną słabość, dotykającą każdy pojedynczy mięsień. Niekontrolowanie zaczęła nawet drżeć. Justin, stojący tuż za progiem, wzbudzał w dziewczynie jednocześnie lęk, odrazę, lecz również przywiązanie i niezwykłą tęsknotę.
        Ci, którzy nazywali miłość chorobą, nigdy nie popełnili błędu. Uczucia kierowane do drugiej osoby uzależniają najbardziej. Cindy, która przez niemal trzy lata starała się wszelkimi sposobami wyleczyć z miłości do Justina, dopiero teraz odkryła, jak wielką poniosła porażkę. Wystarczyło, że zbliżył się do niej, kilka razy zamrugał powoli i potarł wierzchem dłoni jej policzek, aby szatynka na nowo poddała się wciąż trwającej i nigdy prawdziwie nieskończonej miłości. Zakochała się raz, popadając jednocześnie w otchłań nieuleczalnej choroby. Nie pomogły jej ani antydepresanty, ani nowa, pozornie jednakowo silna miłość. Szczere uczucie nigdy nie zgasło.
        -W czym mogę ci pomóc? - brwi Ryana uniosły się ku niebu.
Nie rozpoznał w Justinie byłego chłopaka Cindy. Dziewczyna nigdy nie pokazała mu zdjęcia, nie opisała jego wyglądu. Chciała zapomnieć o wspomnieniach i wierzyła jednocześnie, że pewnego dnia zapomni o charakterystycznym układzie rysów twarzy Justina. Minęły niemal trzy lata, a ona pamiętała je jeszcze dokładniej, niż zaraz po ucieczce.
        -Jestem Justin - szatyn wyciągnął przed siebie otwartą dłoń. 
Ryan na uczelni znany był jako najbardziej towarzyska osoba, dlatego bez zastanowienia uścisnął dłoń mężczyzny i odwzajemnił ciepły uśmiech.
        -Przepraszam, że przychodzę o tak wczesnej porze, ale słyszałem, że jakiś facet z góry planuje wynająć mieszkanie. Akurat jestem w trakcie szukania lokum, dlatego pomyślałem, że poznam nowych sąsiadów i dowiem się trochę o okolicy. Dopiero niedawno przyjechałem do Londynu i powiem szczerze, że nie mogę się tutaj odnaleźć.
        -Nie ma sprawy, zapraszam - Ryan gestem dłoni polecił, aby szatyn wszedł do wnętrza dwupokojowego mieszkania, i zamknął za nim drzwi.
        Żołądek Cindy zacisnął się boleśnie, natomiast serce zabiło znacznie mocniej, gdy po salonie rozniósł się zapach perfum Justina. Cholernie chciała podejść bliżej mężczyzny i zaciągnąć się męską wonią. Pamiętała jednak, że musi grać. Grać tak samo, jak od kilku minut robił to Justin. Udawał przed Ryanem obcego, nie zdradzając prawdziwych zamiarów ani w spojrzeniu, ani w starannie dobieranych słowach.
        -Skarbie, to prawdopodobnie nasz nowy sąsiad. Justin, to moja narzeczona, Cindy.
Oboje utrzymywali Ryana w ogromnym błędzie. Wpatrzeni w odbicia swoich tęczówek nie poczuli nawet, jak powietrze w salonie zgęstniało, a temperatura znacznie wzrosła. Osiemnastolatka zaczęła niemal płakać, gdy poczuła, jak silnie działa na nią sama obecność Justina. Nie wiedziała, co planuje. Nie wiedziała, czego od niej chce. Była jednak pewna, że jej spokój dobiegł końca. Znów będzie wstawać ze strachem w sercu i na miękkich nogach. Niestety, zacznie również marzyć o zmianie w zachowaniu Justina, której pragnęła już od pierwszych dni ich związku.
        Cindy uścisnęła delikatnie wyciągniętą w jej kierunku dłoń Justina i jedynie siłą silnej woli powstrzymała pod powieką gorzką łzę. Wystarczyło, aby jej skóra poczuła skórę Justina, a pod osiemnastolatką uginały się kolana. Będąc z nim sam na sam pozwalała sobie na chwile słabości. Teraz, przy Ryanie, musiała pilnować każdego wśród swoich gestów i słów, chociaż i tak miała wrażenie, że zdradza się samym wyrazem twarzy, niepewnym, przestraszonym i jednocześnie rozdartym przez miłość.
        -Piękna dziewczyna - wymruczał cicho w stronę Ryana, lecz nie oderwał od Cindy wzroku. Nie potrafił. Nie widział jej niemal trzy lata, a teraz znów chciał nauczyć się na pamięć każdego fragmentu jej ciała, każdego spojrzenia, każdego błysku w oku i każdego grymasu na twarzy. - Musisz ją dobrze pilnować.
Oboje z Ryanem zaśmiali się cicho. Cindy w głosie narzeczonego wyczuła szczerość i brak jakichkolwiek podejrzeń, natomiast śmiech Justina ukazał jej drugie dno, pilnie przez szatyna strzeżone. Bała się coraz bardziej. Niepokoiła się o siebie, o swoją miłość do Ryana, o poukładane, spokojne życie, które w ciągu jednej chwili może zostać jej odebrane. Justin pojawił się nagle, przypadkiem, lecz trzecie spotkanie w ciągu doby uświadomiło Cindy, że kiedy znalazł ją, całą i zdrową, nie odpuści. Będzie zbliżał się do niej powoli. Każdego dnia postawi krok na drodze, prowadzącej do serca dziewczyny. A ona wiedziała, że mu ulegnie.
        Ryan polecił Justinowi, aby ten usiadł na kanapie i czuł się, jak u siebie. Zaufał mu, wpuścił pod swój dach i od pierwszych chwil traktował jak najlepszego przyjaciela. Justin natomiast mierzył go spojrzeniem pełnym nieufności. Porównywał każdy element wyglądu Ryana do siebie. Chciał wiedzieć, w czym był od niego lepszy i dlaczego Cindy właśnie jemu powierzyła skarb, nazywany powszechnie sercem. Ani przez moment nie pomyślał, że Ryan może mieć wspaniały charakter i otaczać Cindy opieką, na jaką zasłużyła po wielu miesiącach bólu i ciągłego strachu.
Widział w nim wroga, ale nie mógł zdradzić swoich zamiarów. Jedynie gra pozwoli mu zbliżyć się do Cindy i poznać ją na nowo. Chciał wiedzieć, co lubi robić, co najczęściej je, co wywołuje u niej łzy wzruszenia, a co wyprowadza z równowagi. Chciał wiedzieć, jaki zapach jest jej ulubionym, jakiego żelu pod prysznic używa i przede wszystkim, jak często myśli o nim. O człowieku, który pokazał jej najjaśniejszą i zarazem najciemniejszą stronę miłości i przywiązania do drugiego człowieka.
        -Pytaj o co chcesz. Od razu mówię, że z sąsiadami nie mamy żadnych problemów. Wiadomo, jeśli zaczniesz urządzać całonocne imprezy na pewno cię nie polubią, ale gdy będziesz zachowywać się w miarę przyzwoicie, nie powinni zatruwać ci życia. Ja i Cindy mieszkamy tu już od kilku miesięcy i nigdy nie mieliśmy większych kłopotów z wodą czy prądem. Czynsz również nie jest wysoki. Mogę ci jedynie doradzić, abyś jak najszybciej odbierał klucze i wprowadzał się, dopóki mieszkanie stoi puste. Takie oferty rozchodzą się, jak ciepłe bułki.
        Justin zrozumiał niewiele ze słów Ryana, chociaż co chwila przytakiwał głową. Skupiony był na Cindy, która nerwowo bawiła się palcami i zerkała na niego spod długich rzęs co parę chwil. Obserwował każdy jej ruch i nieświadomie ją zastraszał. Mógłby godzinami siedzieć na kanapie i wpatrywać się w jej małą buzię, którą przed laty co wieczór obejmował dłońmi i całował. Mógłby spoglądać również na jej szczupłe ciało, na którym luźno wisiała za duża koszulka. Kiedyś to w jego koszulkach spała i ich zapachem zaciągała się każdego ranka po przebudzeniu. Justina nieznośnie zapiekło serce na wspomnienie wielu pięknych dni z szatynką. Dla niego piękny był każdy. Nie zdawał sobie sprawy, że zdecydowaną większość jej czasu przemienił w horror.
        -A tobie jak się tu mieszka? - zwrócił się bezpośrednio do szatynki, która w pierwszej chwili odkaszlnęła cicho i mimowolnie przybliżyła się do Ryana, aby objąć jego ramię dłonią. Będąc blisko chłopaka, czuła się bezpieczna. Jego obecność dawała jej poczucie, że już nigdy nie zostanie skrzywdzona.
        -Zdecydowanie lepiej, niż tam, gdzie mieszkałam kilka lat temu - odparła szorstko, wiedząc, że wbije nóż w serce Justina. Nie dbała o jego uczucia. Po raz pierwszy zadbała wyłącznie o siebie.
        Ryan objął dziewczynę ramieniem. Sądził, że doda jej otuchy w trudnej chwili, jednak Cindy nie wzruszyły jej własne słowa. Nie potrzebowała pocieszenia. Nie strząsnęła jednak dłoni narzeczonego z ramienia. Łudziła się, że kiedy Justin zobaczy silnie łączącą ich więź, odpuści ponowne ingerowanie w jej poukładane życie, że odejdzie, że wyjedzie i już nigdy więcej nie wyrośnie przed dziewczyną niespodziewanie w jednej z wąskich, londyńskich uliczek. Marzyła o równowadze i stabilności w życiu. Czy to naprawdę tak wiele?
        -Dlaczego? - spytał Justin, lekko napinając szczękę.
Doskonale znał odpowiedź, a mimo to pytał, aby kolejny raz usłyszeć delikatny głos Cindy, wypełniony nutką lęku i niepokoju. Uwielbiał, gdy dziewczyna przed laty kładła się obok niego i szeptała mu do ucha czułe słówka, od których dostawał gęsiej skórki i przyjemnych dreszczy.
        -Trafiłam na bardzo nieodpowiedniego człowieka, popełniłam największy błąd w swoim życiu. Dzięki Bogu, nie popełniłam kolejnego przy Ryanie. Jest moim księciem z bajki. Moim IDEAŁEM - nie przez przypadek dała nacisk na ostatnie słowo. Co prawda Ryan nie wychwycił różnicy, lecz Justin owszem. Uderzyła w niego wyraźnie i boleśnie.
        W salonie zapadła bardzo niezręczna cisza. Cindy wpatrzona była w buty Justina, natomiast on nie odrywał wzroku od bosych stóp osiemnastolatki. Jedynie Ryan próbował nawiązać nić porozumienia i rozpocząć kolejny temat rozmowy. Czuł się w ciszy niepewnie i niekomfortowo. Cindy i Justin spędzili podczas trwania ich związku wiele godzin w uciążliwej ciszy i zdążyli się do niej przyzwyczaić. Niegdyś stanowiła nieodłączną część ich życia. Żadne nie kwapiło się do nawiązania rozmowy i przerwania milczenia.
        -Muszę zbierać się do pracy - mruknęła Cindy i wyswobodziła się z objęć Ryana, aby pospiesznie zniknąć za drzwiami sypialni i przebrać luźno wiszącą koszulkę na schludne, skromne ubrania. 
        -Ja również będę się już zbierał, muszę załatwić w mieście kilka spraw - Justin uśmiechnął się szeroko, chociaż wcale nie było mu do śmiechu. Z trudem rozluźnił szczękę i posłał wrogowi przyjacielski gest.
        -Jedziesz może w kierunku centrum? - brwi Ryana powędrowały ku górze, a w duszy zapalił się płomyk nadziei.
        -Tak. Jak mówiłem, przyleciałem do Londynu stosunkowo niedawno i muszę załatwić jeszcze wiele spraw, związanych z zameldowaniem. Już teraz robi mi się słabo, gdy pomyślę, że całe przedpołudnie spędzę w kolejkach w urzędach - przewrócił oczami, kierując się powoli do przedpokoju.
Ta jedna rzecz nie była kłamstwem w jego ustach. Rzeczywiście musiał postarać się o stałe zakwaterowanie i zameldowanie. Myślał przez całą noc. Myślał o sobie, o Cindy, o nich razem jako para, jako nierozerwalna całość i jedność. Odkąd dostrzegł ją przy stoliku w kawiarni, nie zamierzał odpuścić. Tęsknił za nią bardziej, niż mogłaby podejrzewać i niż sam spodziewał się tego po sobie. Jeszcze nigdy nie tęsknił tak za drugim człowiekiem.
        -Mam do ciebie ogromną prośbę. Mógłbyś podrzucić Cindy do pracy? Wczoraj natknęła się na swojego byłego, z którym nie chce utrzymywać kontaktu. Dlatego, o ile to nie problem, byłbym bardzo wdzięczny, gdybyś dyskretnie jej przypilnował.
Na usta Justina zaczął wpływać uśmiech, nie do końca szczery i ciepły. Jedynie jeden z kącików jego ust uniósł się ku górze. Drugi nawet nie drgnął. Zachował spokój, choć w głębi duszy odnalazł w prośbie Ryana szansę dla samego siebie na odnowienie relacji z Cindy. W zasadzie nie chciał ich odnawiać. Zamierzał przywrócić dawny porządek ich życia, w którym Cindy należała do niego, żadnego innego. Miał do niej swoje własne, wyimaginowane prawa.
        -Nie ma najmniejszego problemu. Możesz być spokojny. Dopilnuję, aby Cindy nie spadł z głowy nawet włos. Przy mnie nic jej nie grozi.
        Po kolejnych dwóch minutach do salonu wróciła Cindy, z przewieszoną przez przedramię torebkę. Przystanęła gwałtownie, gdy jej wzrok kolejny raz padł na umięśnioną postać Justina. Była przekonana, że zdążył już wyjść i celowo nie spieszyła się z ubieraniem oraz podkreślaniem oczu delikatnymi kreskami. Przełknęła głośno ślinę, widząc jego przebiegłe spojrzenie utkwione w jej ciele. Bała się go tak samo mocno, jak przed laty. Również tak sam mocną miłością go darzyła. Czas nie zgasił uczucia. Sprawił je jedynie dojrzalszym.
        -Justin jedzie w kierunku centrum. Zgodził się podwieźć cię do pracy, Cindy - Ryan musnął policzek osiemnastolatki i delikatnie klepnął ją  w tyłek, gdy pełna obaw przechodziła przez drzwi wyjściowe. 
Nie zareagowała na jego gest. Bardziej skupiła się na dużych dłoniach Justina, od których przed laty otrzymała tyle krzywd. Dopóki nie spotkała go ponownie, była przekonana, że zapomniała o każdym przykrym doświadczeniu. Nigdy tak bardzo się nie myliła.
        -I jeszcze jedno, Justin - głos Ryana zatrzymał skrycie zakochanych na klatce schodowej. - Wieczorem wychodzimy ze znajomymi na imprezę. Może dołączysz do nas? Wydajesz się w porządku facetem.
        Justin kolejny raz uśmiechnął się przebiegle. Ryan, człowiek, który za wszelką cenę chciał chronić Cindy przed każdym czyhającym na nią złem, teraz nieświadomie wystawiał ją w łapy potwora.
        -Z wielką przyjemnością.
        Ryan zamknął drzwi i przekręcił w zamku klucz dwa razy. Wtedy Justin spojrzał łagodnie na Cindy i podszedł do niej powoli. Nie miał złudzeń, że dziewczyna wciąż czuła do niego silny rodzaj uczuć i łączących ich emocji. Wiedział też, że prędzej czy później podda się samej sobie i wybierze najlepszą dla niej drogę, prowadzącą prosto w ramiona Justina. Wierzył, że wybaczy mu całe wyrządzone zło, puści w niepamięć cierpienie i rozpocznie nowy rozdział życia, bez Ryana, a z nim, z Justinem.
        -Kochanie - szepnął, przykładając wierzch dłoni do jej rozgrzanego policzka. 
Dziewczyna momentalnie strąciła jego rękę, pozwalając, aby opadła wzdłuż ciała. Pragnęła jego dotyku, pragnęła jak nigdy, ale nie mogła pozwolić sobie na kolejne chwile słabości. Nie zasłużył na to. Nie zasłużył na wybaczenie, nie zasłużył na szacunek. W jej oczach był skończonym zerem, a mimo to nadal go kochała.
        -Nie myśl, że wsiądę teraz do twojego samochodu i gdziekolwiek z tobą pojadę - warknęła krótko, odwróciła się na pięcie i zbiegła po schodach na parter, aby z impetem przejść przez drzwi wyjściowe. 
Na jej nieszczęście, Ryan stał na balkonie i z uśmiechem patrzył, czy Cindy na pewno wsiądzie do samochodu sąsiada. Był pewien, że postąpił słusznie i zagwarantował ukochanej bezpieczeństwo. W praktyce Justin był przeciwieństwem poczucia bezpieczeństwa. Odstraszał osiemnastolatkę samym spojrzeniem.
        Musiała poddać się uśmiechowi Justina i wsiąść do zaparkowanego przed blokiem, sportowego samochodu. Zapięła ciało pasem i czekała, aż Justin usiądzie na miejscu kierowcy i odjedzie z miejsca parkingowego. Dopiero wtedy będzie mogła przestać uśmiechać się sztucznie przez przednią szybę do szczęśliwego, pełnego optymizmu Ryana. Na każdy uśmiech wysilała się dla niego. Tylko dla niego. Gdyby nie on, jej życie wyglądałoby zupełnie inaczej. Siedziałaby prawdopodobnie w cichym kącie, samotnie. Ryan obudził w niej chęć do życia i wiarę w ludzi.
        -Co to miało do cholery być? - niemal pisnęła, wyrzucając dłonie w powietrze.
Nie wzruszyła Justina. Jak gdyby nigdy nic wyciągnął z paczki papierosa, odpalił zapalniczką i wypuścił dym przez uchylone okno.
        -Z tego co wiem, zdarza ci się zapalić, kochanie - skierował niewielkie opakowanie w jej stronę i czekał, aż weźmie papierosa, bądź wyśmieje go za naiwność.
        -Nie zmieniaj tematu, Justin. Po co odstawiasz tę całą szopkę i udajesz przed moim narzeczonym najlepszego przyjaciela? Po co znów pojawiłeś się w moim życiu? Czego ode mnie chcesz? No czego? Zrobię wszystko, żebyś w końcu odpieprzył się ode mnie. Raz na zawsze. Co chcesz w zamian? Pieniędzy? Zapłacę ci. A może chodzi ci o seks? Jeśli tak, prześpię się z tobą, abyś tylko zostawił mnie w spokoju - mówiła ze łzami, zbierającymi się pod powiekami. Było jej cholernie trudno dłużej grać. Już nie umiała. Justin i tak doskonale znał każdą z jej słabości.
        -Nie będę ukrywał, że propozycja seksu brzmi cholernie kusząco. Nie trzymałem w dłoniach kobiecego ciała od dobrych trzech miesięcy - głęboko zaciągnął się papierosem i z niewielkim uśmieszkiem zmierzył wzrokiem ciało Cindy. Była znacznie dojrzalsza, niż trzy lata temu. Wyrosła na piękną, młodą kobietę, która jednym spojrzeniem uginała mężczyznom kolana. - Ale nie chcę od ciebie niczego, Cindy. Pragnę po prostu być. Zwyczajnie być blisko ciebie. Nie zabronisz mi tego i nie przekupisz mnie ani pieniędzmi, ani nawet własnym, wspaniałym ciałem.
        -Znów chcesz zmienić moje życie w piekło? Sprawia ci przyjemność patrzenie na mój ból? Naoglądałeś się go wystarczająco, Justin. Mogę cię jedynie błagać, abyś dał mi normalnie żyć, u boku narzeczonego. Chcesz być blisko, bądź, ale nie niszcz mi życia.
        Justin zatrzymał się przed ostatnio odwiedzoną kawiarnią i ostatni raz spojrzał Cindy w oczy. Pogładził ją po policzku, bo wiedział, że tym razem nie strąci jego dłoni. W jej oczach dostrzegał czyste piękno, mieszane z własną przyszłością. Odkąd spotkał Cindy po trzech latach, spędzonych w samotności, nie myślał o niczym innym. Zrozumiał, że to do niej należy jego serce. Nie kłamał, mówiąc, że wciąż ją kocha. Nigdy nie przestał. Nawet w chwilach, w których potwornie ją ranił i okazywał jedynie brak człowieczeństwa. Nawet w chwilach, w których policzkował ją, patrząc szatynce w załzawione, pełne bólu oczy. Nawet wtedy, gdy siłą i groźbą zmuszał do seksu. Nigdy nie przestał jej kochać. A ona nie przestała kochać jego.
        -Będziesz szczęśliwa, Cindy. Będziesz szczęśliwa ze mną - szepnął, gdy jej dłoń spoczęła na klamce drzwi pasażera. - Do zobaczenia wieczorem, kochanie.


~*~


Myślę, że rozdział wyszedł dość dobrze. Ostatnio zaczęła mi nie pasować postać Cindy. Stąd pytanie - kogo wy widzielibyście na jej miejscu? Poszukuję znanej, bądź tylko trochę znanej szatynki, wyglądającej dość młodo. Czekam na Wasze propozycje. Moją jest Barbara Palvin, która wyjątkowo podpasowała mi do tej roli :)

Polecam!

21 komentarzy:

  1. Kocham to opowiadanie! Jest takie cudowne<33
    Biedna Cindy, naprawde jej wspolczuje, ze po takim czasie kiedy udalo jej sie pozbierac , nagle Justin z powrotem wkracza do jej zycia i z tego co pokazuje, to nie ma zamiaru juz z niego wyjsc...
    Rozumiem, ze Ryan nie zna Biebera i Cindy mu nigdy nie pokazywala jak wyglada, ale naprawde nie zauwazyl zmiany zachowania u szatynki? To troche dziwne, ze nie wyczul u niej tego strachu, bo teraz zamiast ja chronic to tylko jej szkodzi :/
    A jesli Justin naprawde wprowadzi sie do tego bloku co Cindy i Ryan, to juz czuje, ze moze byc ciekawie ;D

    Weny <33

    OdpowiedzUsuń
  2. Uwielbiam to opowiadanie. Mam nadzieję, że szybko pojawi się next. Weny <3333
    http://wait-for-you-1dff.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  3. Świetny rozdział ;) Ja bym proponowała na miejsce teraźniejszej Cindy, Vannesse Hudgens, Daniell Campbell, Care Delevingne albo tak jak ty proponujesz Barbarę Palvin;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Albo może jeszcze Lucy Hale, bardzo ładna jest cieszyłabym się jakby została postacią Cindy i może jeszcze Shay Mitchell te dwie aktorki grają w Pretty Little Liars może znasz ;) ~Paulinaa
      PS Powyższy komentarz tez jest mój ;)

      Usuń
  4. Może Miley Cyrus ale z długimi włosami? Lub Lily Collins

    OdpowiedzUsuń
  5. Może Vanessę Hudgens na miejsce Cindy? Pasowałaby :)
    Super rozdział ;)
    Weny :**

    OdpowiedzUsuń
  6. Według mnie Cindy taka jaka jest jest świetna. Ptzywiazalam się do niej i nie mogę sobie wyobrazić innej postaci w tej roli. Przepraszam.
    PS Świetny rozdział.

    OdpowiedzUsuń
  7. Nie spodziewałam się tego, że Justin będzie chciał zamieszkać obok Cindy. Wydaje mi się, iż Cindy zrobiła źle, że nie pokazała Ryanowi jak wygląda Justin. Teraz jemu wydaje się, że Justin to fajny chłopak. Ciekawe co wydarzy się wieczorem. Życzę weny i czekam na następny xx

    OdpowiedzUsuń
  8. Justin co ty kombinujesz? ;D Jeżeli chodzi o postać Cindy to proponuje Lucy Hale ;)

    OdpowiedzUsuń
  9. Dobry rozdział. Ta poranna wizyta Justina była co najmniej przerażająca. Osobiście uważam, że Barbara Palvin byłaby najlepsza. Uwielbiam ją i Justina :). Pozdrawiam! / Laura.

    OdpowiedzUsuń
  10. Rozdział świetny.
    Na postać Cindy dałabym Jasmine Villegas, bądź Barbarę Palvin.

    OdpowiedzUsuń
  11. Barbara Palvin albo właśnie Lucy Hale tez uważam ze jest bardzo ładna o by tu pasowała; D - Belieber1998

    OdpowiedzUsuń
  12. Boje sie ze Justin zrobi cos Cindy :( nie chce zeby on ja krzywdzil. Czekam na nn rozdzial ☺ Barbara bedzie swietnie pasowala.

    OdpowiedzUsuń
  13. Boże cudowne! Czekam na nn

    OdpowiedzUsuń
  14. Mogła by być Nina Dobrev, Madison Beer lub Jasmine Villegas, rozdział świetny, pozdrawiam:-D

    OdpowiedzUsuń
  15. O Nina Dobrev tez dobry pomysł;)

    OdpowiedzUsuń
  16. Proponuję Nine Dobrev :*

    OdpowiedzUsuń
  17. Co ten Justin kombinuje?! Nie wierzę, że Ryan z takim zaufaniem go potraktował i jeszcze nie zauważył, że Cindy najzwyczajniej w świecie się boi.

    OdpowiedzUsuń
  18. to jest pierwszy ff jaki czytam, w ktorym wolalabym zeby cindy została z ryanem i nie wracała do justina, mimo wszystko przy okazji powiem, ze uwielbiam twoje opowiadania, twoj styl pisania jest naprawde dobry, przez te dwa lata, w ktorych piszesz znacznie sie zmienil, oczywiscie na lepsze, podoba mi sie to, ze twoje pomysły nie sa oklepane i tandetne, a wrecz przeciwnie, w kazdym ff przedstawiasz justina ze strony, ktorej nie jednej osobie jest ciezko go sobie wyobrazic, postawilam sobie za cel przeczytanie wszystkich twoich opowiadan od poczatku do konca i mam nadzieje, ze reszta bedzie rownie dobra i ciekawa jak te, ktore do tej pory przeczytalam @realisebieber

    OdpowiedzUsuń