sobota, 30 maja 2015

Rozdział 2 - More than love...

        (MUZYKA)


        Nie była w stanie się poruszyć, chociaż bardzo chciała. Nie miała odwagi krzyczeć, ponieważ jej głos uwiązł w gardle, zupełnie jak przed laty. Miała wrażenie, jakby jej serce zatrzymało się w piersi, a sekundę później zaczęło bić z dwukrotnie zwiększoną prędkością. Czuła, że uginają się pod nią kolana, lecz była zbyt silna, aby upaść. Była zbyt silna, aby po tak długim czasie poddać się i na nowo rozpłakać, jak szesnastoletnia Cindy, która drżała po każdym jego spojrzeniu. 
        Mężczyzna powoli uniósł dłoń, z nadal zaciśniętą szczęką i zwężonymi oczyma. Cindy mimowolnie zacisnęła powieki. Kiedy Justin unosił rękę, zawsze po to, aby ją uderzyć. Miała w sobie znacznie więcej odwagi, lecz jego gest kazał jej znów zacząć się modlić, aby uderzenie było w miarę delikatne i nie zostawiło na policzku piekącego siniaka. Trauma sprzed lat powróciła.
        Jakież było jej zdziwienie, gdy mężczyzna, zamiast zostawić na jej policzku bolesny ślad, przyłożył do niego otwartą dłoń i zaczął czule gładzić opuszką kciuka. Cindy nieśmiało otworzyła oczy, czując na  twarzy ciepło jego dłoni i miętowy oddech. Spojrzała na niego spod długich rzęs. Odnalazła identyczne kolorem tęczówki, na widok których niegdyś drżała, a łzy samoistnie zaczynały spływać po jej policzkach. Oczy szatyna były elementem, który uległ najmniejszej przemianie. Wstąpił do nich smutek, którego Cindy wcześniej nie widziała.
        -Wyrosłaś na piękną, młodą kobietę, Cindy - wychrypiał gardłowo. 
Przez ciało osiemnastolatki przeszedł dreszcz. Nie słyszała tego głosu od tak dawna. Był niższy, zachrypnięty i zdecydowanie bardziej męski. Automatycznie przywołał wszystkie wspomnienia. Te złe i bolesne, lecz także nieliczne piękne momenty.
        -Wiedziałem, że wtedy, tego dnia, nie popełniłaś samobójstwa. Wiedziałem to. Byłaś zbyt silna, aby się zabić. Gdybyś naprawdę pragnęła umrzeć, odebrałabyś sobie życie znacznie wcześniej.
Cindy miała wrażenie, że odkąd przyparł ją do muru w jednej z wąskich, zaciemnionych, londyńskich uliczek, nie mrugnął ani razu. Chciał widzieć każdy grymas na jej nienaturalnie bladej twarzy i przez wystraszone tęczówki przejrzeć jej duszę na wylot. Poznać głęboko skrywane lęki, sekrety i pragnienia.
        -Jesteś jeszcze piękniejsza, niż wtedy. Jestem dumny, że mogłem nazywać cię swoją - wyszeptał, lecz chrypa w jego głosie pozostała, wzbudzając u osiemnastolatki lęk i respekt. - Odezwij się. Chcę usłyszeć twój głos, maleńka.
        -Nie dotykaj mnie - wydusiła z trudem, lecz jej uwagę rozpraszała dłoń szatyna, którą obejmował jej mały policzek.
        -Nie bój się mnie, proszę.
Justin stał tak blisko osiemnastolatki, że nawet gdyby chciała uciec i odnalazła w sobie wystarczająco wiele odwagi, aby oderwać stopy od chodnika i zacząć biec wzdłuż uliczki, nie pozwoliłoby jej na to jego ciało. Patrzył na nią z góry łagodnie, z troską. Cindy bała się samego spojrzenia. Nie wiedziała, co kryło się na jego twarzy pod spokojem. Znała go na tyle dobrze, aby wiedzieć, że z kochanego chłopaka w ciągu kilku sekund potrafi się zmienić w brutalnego, przepełnionego agresją mężczyznę. Nie zamierzała go prowokować. 
        -Cindy, spokojnie, nie zrobię ci krzywdy - jego głos pełen był żalu i smutku, tak samo, jak jego oczy. - Nie uciekaj ode mnie.
Do drugiego policzka osiemnastolatki przyłożył drugą dłoń. Objął jej twarz w ten sam sposób, w jaki obejmował przed laty, aby ze skruchą spojrzeć w jej oczy. Cindy czuła się dokładnie tak samo. W jej ciele zalegał identyczny strach, lecz jednocześnie żołądek wiązał się w przyjemny supeł, powodując dreszcze i skurcze podbrzusza. Czuła jego zapach. Ten sam wspaniały zapach, jaki towarzyszył jej kiedyś, każdego wieczora, gdy zasypiała i każdego poranka, gdy wybudzała się ze snu. Z przymkniętymi powiekami przytuliła policzek do jego dużej, ciepłej dłoni, choć wcale nie chciała tego zrobić. Myślami powróciła do chwil, w której Justin okazywał jej miłość, troskę, ciepło i mimowolnie wypuściła spod powiek kilka samotnych łez.
        Nagle, zupełnie niespodziewanie, mężczyzna pochylił się nad niczego nieświadomą dziewczyną i zachłannie wpił w jej lekko rozchylone wargi. Nie oderwał dłoni od jej policzków. Wręcz przeciwnie, zaczął opuszkami kciuków ścierać z kości policzkowych samotne łzy, poruszając wargami przy jej ciepłych wargach.
        -Co ty, do cholery, robisz!? - Cindy krzyknęła z przerażeniem, gwałtownie odpychając od siebie mężczyznę, biorąc lekki zamach i uderzając go w twarz. - Mam narzeczonego, rozpoczęłam nowe życie, zostaw mnie i daj mi spokój!
Teraz naprawdę uciekła. Nie zaczęła jednak biec. Jej stopy sprzeciwiały się każdemu ruchowi, chciały zatrzymać ją w miejscu, nie pozwolić odejść. Nie współgrały z jej zdecydowanym ciałem. Słuchały serca, które bezlitośnie podpowiadało szatynce, aby zatrzymała się i jeszcze raz spojrzała w jego ciemniejsze niż zwykle oczy.
        -Cindy, proszę - wyszeptał za nią, a jego cichy głos odbił się echem wśród murów starych kamienic.
Dziewczyna znów poczuła pod powiekami łzy. Nie były spowodowane strachem czy złością, ale żalem. Nie potrafiła iść dalej, słysząc jego błagalny ton. Nie zdawała sobie sprawy, jak przez te niespełna trzy lata za nim tęskniła. Za jego głosem, zapachem, spojrzeniem. Nie zawsze był brutalem. Chociaż pięknych chwil w ich związku było znacznie mniej, tęskniła za nimi bardziej, niż za spokojem.
        Słyszała wyraźnie każdy jego krok, uderzany ciężko o chodnik. Zbliżał się powoli. Wiedział, że nie odejdzie. Wiedział, że zostanie. A kiedy podszedł do niej na wystarczająco bliską odległość, przyłożył dużą dłoń do jej ramienia. Jeden gest, a pociągnął za sobą kolejne łzy szatynki.
        -Nie płacz, proszę - wychrypiał, ponownie odwracając jej ciało i ostrożnie popychając na najbliższą ścianę za plecami. Stanął przed nią tak blisko, jak przed momentem, zanim, popchnięty nagłym impulsem, wpił się z namiętnością w jej wargi.
        Cindy sama nie kontrolowała łez, których z każdą chwilą przybywało. Nie protestowała, gdy mężczyzna ponownie zaczął z niezwykłą delikatnością ocierać je opuszkami palców, a na zaczerwienionych przez płacz powiekach składać czułe, spokojne muśnięcia. Przestała się bać, jednak rozedrganego serca nie była w stanie uspokoić. Widziała go, patrzyła na niego, czuła go tak blisko siebie. Czuła jego delikatne pocałunki na powiekach i czuła dłonie na policzkach. Czerpała czułość, przelewaną w każdy pojedynczy gest, jakim ją obdarzał. Zdołała uspokoić się odrobinę, jednakże wystarczało, aby spojrzał tak nieprzyzwoicie przenikliwym wzrokiem w głąb jej tęczówek, aby jej nogi na nowo zmiękły, a ciało utrzymywało się przy ścianie jedynie dzięki silnym ramionom Justina.
        -Czego ode mnie chcesz, Justin? - wychlipała przez łzy i znów nieświadomie wtuliła policzek w jego dłoń. Był tak ciepły, tak dojrzały i tak smutny. Jej serce powoli pękało na pół.
Nie rozumiała go. Nie rozumiała, dlaczego obdarza ją tak ciepłym, uczuciowym spojrzeniem i dlaczego znów miesza w jej głowie. Nie rozumiała, dlaczego nie mógł obojętnie przejść obok, nie spoglądając w jej kierunku, nie odwracając się, nie robiąc jej nowych, silnych nadziei.
        -Niczego, kochanie - jedno czułe słowo wystarczyło, aby oczy Cindy zaszkliły się na nowo. I na nowo również mężczyzna obdarzył je ciepłymi pocałunkami. Musnął również jej czoło i czubek głowy. Osiemnastolatka czuła się coraz słabsza. Czuła, jak jej dusza kolejny raz zostaje rozrywana. Kolejny raz powodem był on.
        -Więc dlaczego tu jesteś? - wyszeptała, wbijając wzrok w jego klatkę piersiową, dużo bardziej umięśnioną, niż przed ponad dwoma laty.
        -Nie wiem, słoneczko - wplątał palce w jej długie, proste włosy i ponownie przyłożył wargi do czubka głowy. Czuł zapach jej włosów, czuł zapach i ciepło jej ciała, czuł jej bliskość. Czuł wszystko, co pragnął czuć przy sobie. - Tęskniłem za tobą.
        Cindy nie potrzebowała więcej, aby wybuchnąć gorzkim płaczem, który za wszelką cenę starała się stłumić. Dławiła się własnymi łzami. Tak rzewnie nie płakała jeszcze nigdy. Nawet wtedy, gdy obcy jej mężczyźni więzili ją, bili, gwałcili. Kiedy Justin nachylał się nad nią delikatnie i, nie mrugając, nie odrywał wzroku od jej tęczówek, wyzwalał w niej tak wiele najsilniejszych emocji. Nie potrafiła odwrócić się na pięcie i odejść. Nie teraz, gdy znów, po takim czasie, niespodziewanie spotkała go, tego samego Justina, jednakże dojrzałego i w pełni męskiego.
        -Dlaczego znów to robisz? Dlaczego mieszasz mi w głowie, kiedy w końcu zdołałam wszystko uporządkować? Dlaczego pojawiasz się w najmniej oczekiwanym momencie i dlaczego wpatrujesz się we mnie tak przenikliwie, tymi swoimi wielkimi, pięknymi oczami? Dlaczego, Justin? Odpowiedz mi, dlaczego - wymamrotała przez łzy. Chciała otrzeć je sama, lecz ubiegł ją wierzch dłoni Justina, który z niezwykłą delikatnością musnął policzek szatynki.
        -Nie miej mi za złe, że znów jestem przy tobie. Nie miej mi za złe, że jestem blisko, kiedy najbardziej potrzebuję bliskości. Kiedy oboje jej potrzebujemy.
Każde z jego szczerych słów docierały do samego serca dziewczyny i zajmowały w nim wysoką pozycję. Chciała go dotknąć, musnąć dłonią jego skórę i otrzeć policzek o jego zarost. Chciała przymknąć oczy i wrócić myślami do najpiękniejszych momentów życia, spędzonych u jego boku. Pamiętała każdy czuły pocałunek i każdą pieszczotę. Pamiętała każdy czuły gest, jakim ją obdarzył.
        -Na co ty liczysz, Justin? - uniosła głos, patrząc przed siebie, lecz łzy w  oczach, których część swobodnie spływała po skórze policzków i szyi, rozmazywały jej obraz. Widziała go, jak przez mgłę, a mimo to czuła, że wciąż jest tak blisko i że wciąż patrzy na nią, jak w dniu, w którym pierwszy raz wyznał jej szczerą i prawdziwą, choć przepełnioną bólem miłość. - Na to, że po tylu latach z wdzięcznością wpadnę w twoje ramiona, przytulę, pocałuję i wybaczę ci wszystko, co mi zrobiłeś? Że po takim czasie bez słowa wrócę do ciebie, na nowo znajdę w sobie uczucia i zostanę przy twoim boku do końca?
Szybko otarła rękawem łzy z oczu, aby móc patrzeć na Justina, kiedy będzie jej odpowiadał. Nieświadomie sprawiła samej sobie ból, gdy ponownie utonęła w głębi jego spojrzenia. 
        -Kochasz mnie, Cindy - szepnął krótko, głosem tak smutnym, jakby nigdy w swoim życiu nie zaznał szczęścia. Jakby nie wiedział, co to uśmiech i wsparcie drugiego człowieka.
        -Skąd możesz wiedzieć, co czuję - chciała wybuchnąć śmiechem prosto w jego twarz, a zamiast tego znów zalała się łzami.
        -Ponieważ ja nigdy nie przestałem cię kochać - wychrypiał prosto w jej wargi, które od kilku sekund stykał ze swoimi. 
Cindy z zamkniętymi oczyma oddawała się uczuciu, jakie wywoływał w niej Justin, jakie wywoływały w niej jego usta, przyłożone do jej, lecz nieporuszające się. Czuła ich miękkość i jedwabistość i nie mogła uwierzyć, że po niespełna trzech latach spotka go pomiędzy murami kamienic, przy jednej z londyńskich uliczek. 
        Musiała odepchnąć mężczyznę i puścić się biegiem, zanim zrobiłaby coś, czego żałowałaby do końca swoich dni. Wiedziała jedno. Justin miał rację. Miał pieprzoną rację. 
Nigdy tak naprawdę nie przestała go kochać.


~*~


Dodaję rozdział po głębokim szantażu emocjonalnym na asku :)
Wiem, że rozdział jest krótki, ale na tym blogu przeważnie takie będą. Muszę powiedzieć, że jeszcze nigdy (a piszę już prawie od dwóch lat) nie pisało mi się niczego tak dobrze, jak właśnie ten rozdział, dlatego napisałam go w 3 godziny :)



18 komentarzy:

  1. Jaki piękny rozdział, jeju:( aż mi się smutno zrobiło! Już czuję, że będzie to jedno z piękniejszych opowiadań Twojego autorstwa. I chyba jedno z najbardziej emocjonalnych, bo tutaj uczucie nie powstaje, nie rodzi się z niczego... Tutaj ono już istnieje i jest zakorzenione bardzo głęboko w ich sercach. Oh, już czuje, że rozerwiesz mi serce na kawałki, nawet jeśli wymyślisz dla nich szczęśliwe zakończenie.
    Weny <3
    three-months.blogspot.com
    shy-boy-jb.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
  2. Jezuuuu, to jest po prostu piękne :) Ja nawet nie potrafię powiedzieć jak się czuję po przeczytaniu tego rozdziału. On jest niesamowity. Nie mogę się już doczekać kolejnego xx

    OdpowiedzUsuń
  3. Piekny rozdzial :') naprawde cudownie wyszedl i bardzo ciesze sie, ze jednak zgodzilas sie dodac rozdzial juz dzisiaj i nie trzymac nas w niepewnosci tyle czasu :)
    Rozdzial wcale nie jest taki krotki, bo uwazam, ze idealny, i w bardzo dobry sposob zakonczony, a poza tym, ma w sobie tyle emocji i jest tak sliczny, ze nawet sie nie odczuwa, zeby byl krotki <3
    Kurcze, wiem ile krzywdy wyrzadzil Justin, Cindy i wiem ile przez niego wycierpiala w 1 czesci, ale mimo wszystko naprawde chciallabym, zeby do siebie wrocili, oczywiscie jesli on by sie zmienil i zaczal ja traktowac jak dziewczyne, a nie jak przedmiot, ktory nalezy tylko do niego i nikt nie ma prawa go dotknac.... to by bylo naprawde cudowne <33
    Weny i do nastepnego <3
    believe-in-your-dreams-jb.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
  4. omomomomo tak się cieszę, że jest tak szybko :3 taki trochę smutny, trochę nie smutny :* nie wiem co powiedzieć, brakuje mi słów i mam pustkę w głowie :c ale jestem i czytam <3

    OdpowiedzUsuń
  5. o boże cudooo! <3 tak bardzo chciałabym żeby Justin się zmienił i żeby byli razem! <3 czekam na następny!

    @biebsovatox

    OdpowiedzUsuń
  6. Ja pierdziele! Super rozdział. Według mnie Cindy nie powinna wybaczyć Justinowi. Żal mi go, ale nie zasłużył na to. Nie po tym co jej zrobił.

    OdpowiedzUsuń
  7. Jak ja się cieszę ze znowu piszesz ❤ cudowny

    OdpowiedzUsuń
  8. To jest najlepszy rozdział Ever. Co ja pieprze, każdy rozdział napisany przez Ciebie jest niesamowity. Jak ty to robisz? Czekam na next i weny życzę.

    OdpowiedzUsuń
  9. To jest niesamowite. W pewnym momencie miałam łzy w oczach. Najlepsze ff ❤

    OdpowiedzUsuń
  10. Rozdział był cudowny, taki pełen uczuć i wg <3 GENIALNY

    OdpowiedzUsuń
  11. Chce wiecej...boze niw wierrze w to co sie tu dzieje! Kocham :**

    OdpowiedzUsuń
  12. Boże zaryczałam się na tym rozdziale ;(

    OdpowiedzUsuń
  13. Jak ją skrzywdzi w jakikolwiek sposób wyrwę mu jaja 🙋🙋🙋
    Świetny rozdział 😘

    OdpowiedzUsuń
  14. Jak ją skrzywdzi w jakikolwiek sposób wyrwę mu jaja 🙋🙋🙋
    Świetny rozdział 😘

    OdpowiedzUsuń
  15. Jak ją skrzywdzi w jakikolwiek sposób wyrwę mu jaja 🙋🙋🙋
    Świetny rozdział 😘

    OdpowiedzUsuń
  16. No i co ten idiota robi? A ona czemu na to wszyskto pozwala? Przecież ona jest zajęta. Na jej miejscu, po mimo, że go kocham, nie pozwoliłabym na to wszystko. Ale rozdział super :* Nie mogę się doczekać na dalszy rozwój akcji ;) Do następnego xx

    OdpowiedzUsuń