czwartek, 22 października 2015

Rozdział 24 - Płomień wyniszczający wszystko wokół...

Cindy

Przez ponad tydzień biłam się z myślami. Każdy dzień był taki sam jak poprzedni. Moje chęci na cokolwiek osiągnęły poziom zerowy. Najchętniej nie wstawałabym z łóżka i przez całe dnie użalała się nad swym marnym losem. Rozmawiałam z poduszką. Narzekałam, jak ciężkie jest moje życie, a sama nie zrobiłam nic, by sobie pomóc, by ulżyć w tym nieznośnym cierpieniu. Cholerna idiotka, Cindy Blake. Zdobyłabym miano najmniej stabilnej emocjonalnie kobiety świata. Teraz nie dziwię się, że nikt ze mną nie wytrzymuje. Odstraszam mężczyzn w promieniu kilometra. 
Jason, ten prawdziwy i jedyny, próbował się ze mną skontaktować niejednokrotnie. Odrzucałam połączenia, nie odpisywałam na sms'y, nie otwierałam drzwi, gdy uderzał w nie pięścią. Przełamałam się po dziesięciu dniach milczenia. Telefon znów zadzwonił. Wzięłam głęboki oddech i przebiegłam palcem w poprzek dotykowego ekranu. Serce kołatało w piersi jak oszalałe. Bałam się, że będzie chciało się wyrwać i pobiec do Jasona, nie czekając na mnie.
-Czy ty masz pojęcie, jak cholernie się o ciebie martwiłem? Dlaczego nie odbierałaś, nie odpisywałaś? Dlaczego, do diabła, nie otwierałaś drzwi? Myślałem, że wyjdę z siebie. Nie dawałaś znaku życia przez niemal dwa tygodnie. Moje serce przez ciebie krwawiło. Nie mogłem cię zobaczyć. Nie mogłem nawet usłyszeć - zasypał mnie lawiną oskarżeń. Ucieszyłam się na dźwięk jego głosu. Ale gdy wspomniał o krwawiącym sercu, miałam ochotę się rozpłakać. Gdyby tylko wiedział, jak bardzo zacznie krwawić po usłyszeniu prawdy.
-Przepraszam, Jason - wychrypiałam cicho. Nie zdawałam sobie nawet sprawy, że mój głos jest tak słaby. Nie chciałam, aby poznał, że coś jest nie tak, dlatego odkaszlnęłam i kontynuowałam. - Potrzebowałam czasu do namysłu. Chciałam poukładać sobie wszystko na spokojnie.
-Doskonale rozumiem, ale to cię nie usprawiedliwia. Wiesz, jak się zamartwiałem? Mogłaś chociaż napisać. Jedno słowo by wystarczyło. Może nie dostałbym zawału.
-Ale nic ci nie jest? - upewniłam się. Jego głos był roztrzęsiony.
-Teraz, kiedy wiem, że żyjesz, już wszystko w porządku. Ale nie było ze mną dobrze. Nie spałem, nawet jeść nie mogłem. Schudłem przez ciebie kilogram!
Zachichotałam cicho. Uśmiechnęłam się po raz pierwszy od kilku dni. Wyłącznie za sprawą mojej największej miłości.
-I ze względu na ten kilogram zapraszam cię dzisiaj na kolację. Powinniśmy porozmawiać, Cindy. To milczenie trwa za długo. - Już chciałam się sprzeciwić, wykręcić idiotyczną wymówką, ale kontynuował, zanim zaczerpnęłam powietrza. - Nie chcę słyszeć słowa sprzeciwu. Będę po ciebie o dwudziestej. Nie interesuje mnie, czy jesteś chora, czy zmęczona, czy nie masz się w co ubrać. Będę czekał na dole. Kocham cię.
Wybuchnęłam płaczem, gdy tyko upewniłam się, że połączenie zostało przerwane. Był taki kochany, troskliwy, opiekuńczy. Albo zranię go tak, jak jeszcze nikt go nigdy nie zranił, albo zbuduję piękny związek na fałszywych fundamentach. Jedno zło gorsze od drugiego. Do mnie należała decyzja. Rana pozostawiona na sercu Jasona czy życie w kłamstwach.
Otworzyłam pękającą w zawiasach szafę. Ubrań miałam tyle, co pojedynczych płatków kukurydzianych w kilogramowej paczce. Na wieszakach wisiały sukienki i rzeczy nieodporne na zagniecenie. Przejrzałam kilka sukienek. Żadna nie była wystarczająco odpowiednia, ale w ostateczności wybrałam skromną, czerwoną, z krótkim rękawem i półokrągłym dekoltem eksponującym biust. Wzięłam relaksujący prysznic. Pod nim pozwoliłam sobie jeszcze na łzy, ale po wyjściu przyrzekłam sobie, że nie uronię już ani jednej dzisiejszego wieczoru. Ubrałam bieliznę i idealnie skrojoną sukienkę. Materiał opinał pośladki i połowę ud, tworzył wcięcie na wysokości talii i unosił biust. Poprawiłam koronkę stanika wyłaniającą się spod materiału. Efekt podkreśliły czarne szpilki i mała, również czarna torebka. Nie pasowały tylko te blond włosy. Pomyślę nad przefarbowaniem ich na czarno.
Zegar wybił dwudziestą, a ja zamykałam od zewnątrz drzwi na klucz, który następnie schowałam do wewnętrznej kieszeni torebki. Na ramionach miałam skórzaną kurtkę. Kto wie, na co powinnam być przygotowana. Wolałam nie wkraczać w chłód nocy bez okrycia. Stukot szpilek niósł się echem po schodach. Pchnęłam drzwi na parterze i wyszłam przed blok. Już teraz przebiegł mnie dreszcz. Wprawdzie nie wiał wiatr, ale temperatura po zachodzie słońca gwałtownie spadała. Jason czekał przy samochodzie. Opierał się biodrami o drzwi po stronie pasażera i palił papierosa. Wyglądał jak typowy zły chłopiec z filmów. Powalał na kolana. Ubrany w czarne jeansy i granatową koszulę z rozpiętymi dwoma guzikami. Odchylony kołnierzyk odsłaniał wytatuowany na piersi krzyż.
Poczułam w jego obecności skrępowanie. Nie potrafiłam zachowywać się naturalnie po tym, co zaszło między mną a Justinem. A jednocześnie chciałam spędzić z Jasonem piękny wieczór pełen miłości i wspomnień.
-Albo śnię, albo stoję przed najpiękniejszą kobietą świata - powiedział na mój widok. Rzucił pod nogi niedopałek papierosa i przydeptał podeszwą wypastowanego buta. Wyglądał bardzo elegancko. I przystojnie. 
-Na mnie już takie teksty nie działają, skarbie.
-Chcesz przez to powiedzieć, że nie jesteś mną zainteresowana, czy że już jesteś moja?
-A jak myślisz? - odparłam półszeptem. Pogłaskałam czule jego policzek. Wyhodował kilkudniowy zarost. 
Jason położył dłoń na mojej dłoni na jego policzku. Przytulił do niej twarz i zaciągnął się delikatnym zapachem. Musnął parę razy wierzch, a na koniec objął obiema dłońmi i położył na piersi, w miejscu serca. Biło szybko, ale równomiernie. Biło dla mnie.
-Tęskniłem za tobą - powiedział i przyciągnął mnie bliżej. Zamknął w silnym, troskliwym, wypełnionym bezpieczeństwem uścisku. To był Jason. Mój Jason.
-Ja za tobą też - odparłam niepewnie. Zawahanie w moim głosie mogło go ranić, a jednocześnie większy ból sprawiłaby mu prawda.
Nadal nie wiedziałam, co mam zrobić. Przyznać się, przeprosić i błagać o wybaczenie, czy zataić wieczór sprzed paru dni i żyć w kłamstwie. Nie potrafiłam zachowywać się przy Jasonie naturalnie. Tak bardzo mnie kochał. Widziałam to w jego oczach - jedyny element odróżniający go od brata bliźniaka. Postanowiłam, że ten wieczór, piękny i magiczny, przemilczę.
Jason otworzył przede mną drzwi po stronie pasażera. Posłałam mu wdzięczny uśmiech i zajęłam miejsce na fotelu obitym jasną, skórzaną tapicerką. Postawiłam stopy w szpilkach na wycieraczce, a kolana złączyłam i położyłam na nich kopertówkę. Jason usiadł za kierownicą. Przekręcił w stacyjce kluczyk. Silnik warknął, światła mignęły. Zmienił bieg w ręcznej skrzyni biegów i ruszył spod krawężnika, najpierw powoli, później coraz szybciej. Spojrzałam na szatyna ukradkiem. Skupiony na drodze oblizywał wargi. Nie zapominał o kierunkowskazach i nie przekraczał dozwolonej prędkości. Tylko raz wyprzedził innego kierowcę na podwójnej ciągłej. Zatrzymał się na czerwonym świetle na jednym z większych skrzyżowań. Zdjął dłoń z kierownicy i położył ją na moim nagim udzie. Przeszedł mnie dreszcz. Obserwowałam jego błądzącą po nodze rękę. Dotarła do krańca sukienki, a później spłynęła na kolano. 
-Wyglądasz przepięknie, Cindy. Jestem zupełnie oczarowany - stwierdził na kolejnym skrzyżowaniu, kiedy uchylił okno i wpuścił do wnętrza odrobinę świeżego powietrza. 
-Dziękuję - szepnęłam nieśmiało. Czułam się dużo mniej pewnie niż ostatnim razem, kiedy spędzaliśmy razem czas. Zbliżenie z Justinem zmieniło wszystko. Zmieniło moje podejście do związku z Jasonem. Krępowałam się jego obecnością. Wciąż miałam wrażenie, że o wszystkim wie i brnie w kłamstwa tylko po to, by zobaczyć, kiedy zdobędę się na odwagę i przyznam się do zdrady otwarcie. A ja nie byłam jeszcze gotowa. Nie zgromadziłam tylu sił.
-Jesteś dzisiaj bardzo wyciszona. Coś się stało? - spytał z troską na trzecim zjeździe z dwupasmowej drogi. Czuł różnicę wyraźnie. Złożył kosmyk moich włosów za ucho i potarł kciukiem kość policzkową. Martwił się.
-Nie, zdaje ci się - uspokoiłam go fałszywym, dogranym do precyzji uśmiechem. - Jestem po prostu zamyślona.
-A myślisz czasem o mnie?
-Myślę tylko o tobie. - I o twoim bracie bliźniaku, ale drugą część zdania zdecydowałam się pominąć. Bo o Jasonie myślę z miłością, a o Justinie z nienawiścią. - Gdzie tak w ogóle jedziemy?
-W centrum otworzyli niedawno włoską restaurację. Wszyscy ją polecają.
Skinęłam ze zrozumieniem głową. Podczas dalszej drogi milczeliśmy, aż w końcu, dziesięć minut później, które upłynęły na wsłuchiwaniu się w ciche tony melodii płynącej z radia, Jason zatrzymał samochód na parkingu przed włoską knajpą. Wysiadł pierwszy, po czym pomógł wysiąść mi. Objął mnie ostrożnie ramieniem, dłoń zsunął na moje biodro. Poprowadził nas do oświetlonych, szklanych drzwi. Otworzył je przede mną i ukłonił się lekko, zanim weszłam do środka. Tak bardzo się dla mnie starał. Przygotował wszystko niemal do perfekcji. Przy stoliku w kącie przestronnego pomieszczenia odsunął krzesło i poczekał, aż usiądę. Najpierw jednak zdjął z moich ramion kurtkę i powiesił na wieszaku pod ścianą. Z głośników płynęła spokojna, romantyczna melodia. Światła były przygaszone, a na stołach paliły się po dwie świeczki. Zakochani rozmieszczeni po całym pomieszczeniu patrzyli sobie głęboko w oczy. A ja spoglądając w oczy Jasonowi, widziałam swoją winę.
-Dziękuję, że mnie tutaj zabrałeś - powiedziałam, kiedy Jason usiadł na przeciwko i ujął nad blatem stołu moje dłonie.
-Cała przyjemność po mojej stronie.
Do naszego stolika podszedł kelner w śnieżnobiałej koszuli i spodniach wąskich w biodrach. Pod jego szyją zawiązana była czarna mucha. Do twarzy przyklejony miał uśmiech. Sama w pracy musiałam chodzić uśmiechnięta, by nie odstraszyć klientów. Szefową nie interesował gorszy dzień bądź problemy sercowe. Jason zamówił na początek butelkę wina, a kelner, który co i rusz spoglądał na mnie z iskrą w oku, rozlał po pół kieliszka. Jason zauważył jednoznaczne spojrzenie kelnera i od tamtej pory zaciskał pięści za każdym razem, gdy tylko młody chłopak zbliżał się do naszego stolika.
-Czym ty się tak denerwujesz? - pogłaskałam jego dłoń i upiłam pierwszy łyk. - Przecież to jeszcze dzieciak. 
-Ale patrzy na ciebie nie jak dzieciak. 
-I co z tego? Przede mną siedzi prawdziwy mężczyzna. Nie potrzebuję żadnego innego.
Jason posłał mi delikatny uśmiech. Nie wiem, czy aby na pewno szczery. Przejrzałam wnikliwie kartę dań i tak jak Jason wybrałam spaghetti. Kiedy zamawiał nasze dania, patrzył na kelnera z niechęcią. Kopnęłam go delikatnie w kostkę. Jęknął pod nosem i przewrócił oczyma. Ale podczas późniejszej rozmowy traktował chłopaka z szacunkiem i powstrzymał się nawet przed złośliwościami.
-To wygląda jak prawdziwa randka, taka jak na filmach. Kolacja przy świecach, później spacer po parku, a na koniec...
-A na koniec seks - dokończył za mnie, spoglądając spod kryształowego kieliszka, który obracał w dłoniach.
-Więc zaprosiłeś mnie na kolację, żeby mnie przelecieć, tak? - Uniosłam podejrzliwie jedną brew. 
-Nie, słońce. Zaprosiłem cię, bo chciałbym z tobą porozmawiać. Chyba oboje czujemy, że mamy o czym.
Skinęłam nieśmiało głową. Poprosiłam Jasona, by dolał mi do kieliszka wina. Denerwowałam się rozmową z Jasonem, zwłaszcza że zapowiadała się poważnie. On coś podejrzewał, czuł, że nie jestem sobą. Czekałam tylko na jego wybuch.
-Mam dwadzieścia cztery lata. Starzeję się, nie ma co ukrywać. A nie jestem typem faceta, który zostaje gówniarzem do końca życia - zaczął poważnie, znów ujmując moje dłonie. 
Serce biło w mojej piersi jak oszalałe. Coraz szybciej i szybciej z każdym jego słowem.
-To zabrzmiało tak, jakbyś chciał mi się oświadczyć - zażartowałam gorzko i przeczesałam opuszkami jego grzywkę.
-Gdybym tylko mógł, gdybyś nie była mężatką, zrobiłbym to. Możesz mi wierzyć.
Kochane łzy, proszę was, powstrzymajcie się przed wypłynięciem chociaż teraz. Rozmazany makijaż nie doda mi urody.
-Kocham cię, Cindy. Kocham cię tak, jak nie kochałem jeszcze nikogo. Chcę z tobą być. Chcę ułożyć sobie z tobą życie. Nie obchodzi mnie Ryan, nie obchodzi mnie Justin. Liczysz się tylko ty. Jesteś tą jedyną, kobietą moich snów i marzeń. Chcę, żebyś ze mną zamieszkała, chcę mieć z tobą dzieci, chcę wszystko podporządkować tobie. Moim marzeniem jest, by każdego dnia budzić się i zasypiać przy tobie, by całować cię na dzień dobry i na dobranoc. Wiem, że ty też mnie kochasz, Cindy, tylko nadal się boisz. 
Puściłam jego dłoń tylko po to, by wstać z krzesła. Byłam za daleko. Potrzebowałam ciepła jego ciała i tej bezwarunkowej bliskości, którą zapewniał, trzymając mnie w silnych ramionach. Poprosiłam, by on również wstał, a wtedy objęłam jego szyję i przytuliłam go z pasją. Rozpłakałam się. Powody były dwa. Jeden stanowiło wzruszenie słowami Jasona. Drugim była nienawiść do samej siebie.
Zdradziłam go.
Przespałam się z innym.
Skrzywdziłam go.
To tak bardzo boli.
-Kocham cię tak cholernie mocno - wyszeptałam w jego wargi. Trzymałam w dłoniach jego rozgrzane policzki i marzyłam, by zostawić na jego skórze chociaż jeden pocałunek. 
-Przeprowadź się do mnie - mruknął z nadzieją. Trzymał moje biodra i oddychał spokojnie w moje usta. Dzięki szpilkom byłam niemal jego wzrostu. - Zacznijmy wszystko od nowa, Cindy. Wszystko. Zapomnimy o tym, co było.
-Ale ja nie chcę zapominać, bo każda chwila z tobą była tą najpiękniejszą.
Jason pocałował mnie delikatnie i przed położeniem warg na moich wargach, spojrzał mi głęboko w oczy. Szukał pozwolenia, a może znaku, że ja pragnę jego ust równie mocno. Zatopiłam się w tym głębokim pocałunku. Jego wargi smakowały winem, a język pieścił moje podniebienie z doskonałą precyzją. Wplątał palce w moje włosy i musnął opuszką palca kark. Doprowadzał mnie do szaleństwa. Przygryzł ostrożnie dolną wargę, pociągnął ją i ponownie ukrył koniuszek języka pod moim. Jasonowi nie zdarzało się całować mnie brutalnie. On znał granice, on wiedział, co sprawia mi największą przyjemność. Jak niczego potrzebowałam delikatności i uwagi.
Lekko speszona tyloma obcymi spojrzeniami na plecach usiadłam z powrotem na krześle. Kelner, który po naszej małej, miłosnej scenie nie odważył się już na mnie spojrzeć, postawił przed nami dania i odszedł, by przetrzeć stolik po przeciwnej stronie restauracyjnej sali. Jedliśmy ze smakiem, żartując, popijając winem, zatapiając się w głębi spojrzenia. Przez te kilka chwil zapomniałam o przewinieniach i cieszyłam się miłością Jasona. Oderwana od rzeczywistości dryfowałam pomiędzy marzeniami o wspólnym życiu z Jasonem. Gdybyśmy wyjechali, zamieszkali razem, nie musiałby się o niczym dowiedzieć. Wtedy jedynie ja dożywotnio toczyłabym walkę z sumieniem.
Wyszliśmy z restauracji, gdy gwiazdy pokryły niebo. Jason trzymał moją dłoń. Byłam jego księżniczką. Nigdy w to nie zwątpiłam. Zaczęłam wątpić jedynie w samą siebie. 
-Masz ochotę na spacer? - spytał cicho. - W okolicy jest spory park. 
-Jasne, czemu nie - odparłam.
Ruszyliśmy przed siebie wąską alejką pod koronami drzew. Księżyc i latarnie przyświecały nam drogę. Powiewy wiatru były chłodne, ale ramię Jasona wokół talii gorące. Napawałam się jego zapachem. Pragnęłam odnaleźć w nim niepowtarzalne szczęście. Gdy byłam z nim, czas płynął wolniej. Po tym poznawałam miłość. Co i rusz kradliśmy słodkie pocałunki. Im dłużej udzielało mi się szczęście Jasona, tym bardziej zapominałam o bólu, jaki mogłam mu sprawić. Regularnie co kilkanaście minut ściągał mnie do rzeczywistości samochodowy klakson, mocniejszy powiew wiatru, albo nierówność chodnika, a o którą potykałam się w szpilkach. I wtedy chciało mi się płakać.
Usiedliśmy razem na ławce w centrum opustoszałego parku, pod jedną ze starych latarni. Rzucała dookoła nikłą łunę. Jason wziął mnie na kolana i pocałował oba odznaczające się obojczyki. 
-Jakie jest twoje najpiękniejsze wspomnienie związane z nami? - spytał cicho. Jego oczy lśniły nadzieją.
-Myślę, że dzień, w którym byłeś tak uparty i pojechałeś za mną poza Londyn. Wtedy kochaliśmy się po raz pierwszy, ty i ja, w tym obskurnym pokoju, cali mokrzy po deszczu.
Oboje zaśmialiśmy się cicho. Każde z nas wspominało tę chwilę inaczej. Ale prawda była taka, że w tym dniu poczułam się najważniejszą kobietą na świecie, taka doceniona i dowartościowana. A i seks był najbardziej niesamowitym zbliżeniem w całym moim życiu.
-Zakochałem się do szaleństwa, Cindy. - Już po pierwszych słowach moje oczy pokryły się łzami. Ponowne wzruszenie i armia wyrzutów sumienia zmieszanych ze sobą i atakujących całe ciało. - W każdej najmniejszej części ciebie, skarbie. Chcę spędzić z tobą całe życie i chociaż czasami się nie rozumiemy, choć czasami się kłócimy, wiedz, że jesteś dla mnie najważniejsza pod słońcem. Ufam ci bezgranicznie. A wiesz, co kocham w tobie niezaprzeczalnie najmocniej? - Jason uniósł brwi. Pokręciłam głową, a w gardle urosła mi niewidoczna gula, która blokowała jakiekolwiek słowa. - To, że pomimo swoich humorków, które momentami bywają nieznośne, nigdy byś mnie nie zraniła.
Przepełnił czarę goryczy. Wybuchnęłam głośnym płaczem. Zerwałam się z jego kolan. Nie zasłużyłam na niego. Nie zasłużyłam na miłość płynącą prosto z jego serca. Chciałam tylko zniknąć. Jak najszybciej zapaść się pod ziemię, by nie patrzeć mu dłużej w oczy.
-Cindy, co się dzieje? Powiedziałem coś nie tak? - spytał zdezorientowany.
-Nie zasłużyłam na ciebie, Jason. Przepraszam.
I uciekłam, jakby Jason był palącym ogniem sprawiającym ból. A prawda była taka, że to we mnie tlił się płomień, który powoli wyniszczał wszystko wokół.






~*~


Jeśli uważacie, że spieprzyłam ten rozdział, to nie do mnie pretensje, tylko do tego prawdziwego prawdziwego Justina. ZA TRZY GODZINY PREMIERA "SORRY", ROZUMIECIE TO? AŻ MNIE TRZĘSIE!
A wracając do rozdziału, w przyszłym szykuje się ważne wydarzenie :))
Ps. Wśród wszystkich opowiadań jakie napisałam, pośród wszystkich rozdziałów, a było ich wiele, jest to pierwsza opisana przeze mnie randka i wiem już, że więcej takich nie będzie haha :)

11 komentarzy:

  1. Super ! Fajnie by było jakby Cindy powiedziała Jonsonowi co się stało a on by jej wybaczyl... ale no cóż twoje opowiadanie moje marzenia :) czekam na nn

    OdpowiedzUsuń
  2. Dlaczego ona go zostawiła ?!? Założe się , że Jason nie zostawił by jej gdy by mu powiedziała prawdę ... czekam nn 💕💕

    OdpowiedzUsuń
  3. Rozdział cudowny, jak wszystkie :) Uwielbiam to opowiadanie. Mam nadzieję, że wszystko między Jasonem i Cindy się poukłada. Powodzenia! :)

    OdpowiedzUsuń
  4. boze niech mu powie !!! on jej wybaczy na pewno za bardzo ja kocha !!!!! :)

    OdpowiedzUsuń
  5. Blagam niech ona mu powir...przeciez on by jej wybaczyl...oni muszą byc razem prosze! Cudowny rozdzial! Xo nastepnego, buziii ;***

    OdpowiedzUsuń
  6. No błagam , jak by mu to wytłumaczyła to myśle ze by zrozumiał przecież obydowoje wiedza jaka szuja jest Jastin :-/ o wiele łatwiej by było gdyby mu powiedziała.

    OdpowiedzUsuń
  7. Boże onu muszą być razem. Niech Cindy mu o wszystkim opowie, a on niech zrozumie i jej wybaczy. A rozdział jest świetny <3
    http://wait-for-you-1d.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  8. Gdzie jest Jus!!!!

    OdpowiedzUsuń
  9. Mnie rozdzial nie jarał bo brak Justina! Nie lubie Jasona i jej razem.

    OdpowiedzUsuń
  10. Twoje opowiadanie jest super. Przeczytałam całe i naprawdę mnie wciągnęło. Nie mogę się doczekać następnego rozdziału

    OdpowiedzUsuń